Rozdział dwunasty
Victor
Nigdy
nie przypuszczałbym, że będę prowadził, jak to określił Robin, „tajną
obserwację” pod liceum dla dziewcząt. A jednak siedziałem potulnie w T-carze, krążąc po mieście w ramach patrolu. Starałem się być na tyle blisko
szkoły żeby mieć oko na ewentualne pojawienie się eks Garfielda, i jednocześnie na tyle daleko żeby nie wyglądało to podejrzanie.
Tak
naprawdę jeszcze jakąś godzinę temu myślałem, że to jeden z nieudanych żartów sytuacyjnych Robcia, ale on tak na serio; z tą całą szkołą i siedzeniem w aucie jak ostatni zboczeniec.
Podczas
naszej ostatniej rozmowy o niej uzgodniliśmy, że najlepiej będzie najpierw
delikatnie wybadać grunt. Nie chcemy jej niepokoić, nie chcemy żeby uciekła i
zrobiła krzywdę sobie albo innym. Dlatego teraz obserwacje, później, jeśli
zajdzie taka potrzeba, interwencja. A na pewno zajdzie.
Byłem
już nieco rozdrażniony, bo zarwałem nockę grając z Garfieldem
i podczas gdy on odsypiał, ja musiałem użerać się z zadaniami wyznaczonymi
przez lidera. Byłem zmęczony, śpiący i zaczynałem robić się głodny. Byłem tak
wyczerpany i spowolniony, że prawie nie kontrolowałem swoich ruchów. Mechanicznie
skręciłem w stronę jednej z naszych ulubionych knajpek i właśnie wtedy kątem
oka zauważyłem jej różowe, szarpane wiatrem włosy. Nagle się rozbudziłem,
okręciłem głowę żeby się upewnić, że ta osoba to faktycznie ona. Pod impulsem
zaparkowałem i pobiegłem w jej kierunku.
–
Jinx! – krzyknąłem za nią, podnosząc rękę ponad tłumem ludzi.
Odwróciła
się w moją stronę, szukała mnie między ludźmi, a kiedy już mnie wypatrzyła, posłała
mi swój figlarny uśmiech. Wyglądała tak, jakby planowała wywinąć mi jakiś
numer. Przeszył mnie dreszcz na samą myśl o jej nieczystych zagraniach. Ruszyła
w moją stronę, a ja kalkulowałem czy istnieje cień szansy żeby dała się
zaprosić na obiad. Poprawiłem swoją skórzaną kurtkę. Jinx stanęła przede mną i
świdrowała mnie kocimi oczami. Zmęczenie całkowicie opuściło moje ciało.
–
Cześć.
–
Śledzisz mnie? – mruknęła na przywitanie.
–
Nie, no skąd. – czułem jak oblewa mnie fala ciepła – Akurat przejeżdżałem i
pomyślałem, że może mógłbym zabrać cię na obiad? – odchrząknąłem – To znaczy, nie żeby to była randka, czy coś, po
prostu…
–
A gdzie masz swoich przygłupów? – odetchnąłem, kiedy mi przerwała – Nie chcą
spędzać z tobą czasu?
–
Nie wszystko robimy razem.
–
Naprawdę? Wydawało mi się, że bez przyzwolenia tego pajaca w masce nie można
nawet pierdnąć.
–
Robin nie jest… – urwałem, uświadomiwszy sobie, że dałem się sprowokować –
Nieważne, idziemy?
Jinx
obejrzała się za siebie i przeczesała wzrokiem tłum. Uśmiechnęła się
zadziornie, minęła mnie i oparła się o maskę T-cara, nawijając kosmyk włosów na
palec. Westchnąłem, ruszając w jej stronę.
Po
obiedzie czekaliśmy na deser. Zamówiłem jej ulubioną tarte jagodową.
Siedzieliśmy w boksie przy oknie i kiedy nastawała niezręczna cisza, a Jinx
nieświadomie włączała tryb nerwowej obserwacji otoczenia, ja podążałem za jej
wzrokiem na plaże i spacerujących ludzi. Przerażał mnie jej świdrujący
otoczenie wzrok.
Szybko
przekonałem się, że jej postawa to tylko gra. Stwarzała pozory wyluzowanej, ale
jej zachowanie ją zdradzało. Kręciła się przy stole, a kiedy ktoś wchodził od
razu była najeżona, sztywno okręcała się w stronę drzwi, a kiedy okazało się,
że to nie ten kogo się mogła spodziewać, wracała do udawania, że nic się nie
dzieje.
–
Twoi kumple z drużyny byliby niezadowoleni z naszego spotkania. – zagaiłem,
bawiąc się solniczką.
–
Myślę, że to ja powinnam to powiedzieć o twoich koleżkach z drużyny. Nie należę
już do Roju, ile razy mam ci to powtarzać, Vic?
–
Więc gdzie się podziewasz?
–
Czy to ważne? – zamieszała w shake’u słomką.
–
A gdybym chciał cię jeszcze kiedyś gdzieś zabrać? Powiedzmy w przyszłym
tygodniu do kina, o ile nic nie przeskrobiesz i nadal będziesz na wolności.
–
Bardzo zabawne. – syknęła – Nie znajdziesz mnie pod stałym adresem. Dzisiaj
jestem tu, jutro tam. Pasuje ci taka odpowiedź?
–
Nie masz żadnego mieszkania? – przewróciła oczami, wzdychając przeciągle –
Mógłbym ci pomóc.
–
Nie, nie mógłbyś. Nie chcę niczyjej pomocy, a już na pewno nie twojej,
rozumiesz?
–
Jinx, widzę, że chcesz się wyrwać z tego bagna i chcę ci podać rękę. –
sięgnąłem nad stołem po jej dłoń i natychmiast odskoczyłem. Poraziła mnie
prądem.
–
Nie chcę twojej ręki. Przestań być taki nachalny! To był błąd, że pozwoliłam
ci…
Naszą
małą sprzeczkę przerwała kelnerka, podając nam dwa olbrzymie kawałki ciasta.
Podobało mi się to, że w naszych stałych miejscówkach nikt nie patrzył na nas
jak na dziwolągów. W szczególności na mnie i na Garfielda. To miłe, kiedy nikt
nie wytyka cię palcami.
–
Podać wam coś jeszcze? Dolać kawy? – zerknęła w mój pusty kubek.
–
Nie, dzięki, Bea. – uśmiechnęła się do mnie i odeszła, a ja zwróciłem się
ponownie do Jinx – Nie chcę ci się narzucać, serio, ale chcę żebyś wiedziała,
że gdybyś mnie potrzebowała… no cóż, wiesz gdzie mnie szukać.
–
Mam się zapuścić na waszą śmieszną wysepkę i narazić się na twojego szefa z
pianą w pysku? Nie, dzięki.
–
Skoro nie chcesz mi powiedzieć gdzie cię znajdę, ani nie chcesz przyjąć ode
mnie pomocy, no to nie masz innego wyjścia. – wzruszyłem ramionami, podsuwając
sobie talerz z ciastkiem.
Kiedy
wróciłem do Wieży, nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Robinowi powiedziałem, że
Terra się nie pokazała i od tamtej pory bezmyślnie przeskakiwałem po kanałach
telewizyjnych. Musiałem coś ze sobą zrobić, bo inaczej niedługo postradałbym
zmysły. Szedłem korytarzami, aż nie zatrzymałem się pod drzwiami Garfielda. Otworzyłem
drzwi i wszedłem do środka. Nie sądziłem, że uda mi się go wystraszyć, ale
najwyraźniej był tak pochłonięty bujaniem w obłokach, że nie usłyszał jak się
zbliżałem. Pisnął z przerażenia i wyrzucił trzymaną w rękach buteleczkę.
–
No wiesz! – rzucił z wyrzutem, podnosząc czarny lakier.
–
Co robiłeś? – nie potrafiłem ukryć rozbawienia.
–
Malowałem paznokcie na czarno dla mojej Rav’uni. – podstawił mi pod nos swoje
palce – Seksownie, co nie?
–
Kto co lubi.
–
Zdobędę tym jej serce. – zdeklarował z pewnością siebie, której każdy by mu
pozazdrościł.
–
Nie mówisz poważnie.
–
Całkowicie poważnie. Jestem pewien, że Rachel się to spodoba. – przyglądał im
się przez chwilę, po czym spojrzał na mnie – Co jest, Vic?
–
Widziałem się z Jinx.
~*~*~
Garfield
Wieczorem
w Wieży wiało pustką. Robin wybył, nikomu się nie tłumacząc, Star męczyła
Jedwabka, a Vic zmył się po szybkiej kolacji, co w sumie jest zrozumiałe. Nie
miał nastroju, a ja wcale mu się nie dziwiłem. Opowiedział mi o swoich
spotkaniach z Jinx. Martwił się o nią, bo najwidoczniej w coś się wpakowała,
nie miała się gdzie podziać i, co najgorsze, odmawiała jakiejkolwiek pomocy.
Była uparta, tak jak Rae i Robin.
Co
do Rae, zaprezentowałem jej moje paznokcie, przesadnie wymachując rękami przed
jej twarzą, kiedy podawałem jej miskę z tamarańskim glutem podczas kolacji.
Uniosła na mnie brew, ale i tak zauważyłem, że się uśmiecha, kiedy nikt nie
patrzy. Serce mi zmiękło.
Nie
miałem nic do roboty, więc usiadłem do biurka i zacząłem rozrysowywać kolejną
scenę komiksu o najlepszej drużynie superbohaterów. O nas, oczywiście.
Pozwoliłem sobie zatonąć w wirze przemyśleń na temat Vic’a i Jinx.
Zastanawiałem się czy do siebie wrócą. To dopiero byłaby drama, znając
podejście Robina. Ja nie miałbym nic przeciwko temu. Wiem, że Vic’owi na niej
zależy, a ja i Rae mielibyśmy z kim iść na podwójną randkę, może i nawet
potrójną, jeśli tylko Starfire namówiłaby Robcia. Ale najpierw wypadałoby
zaliczyć chociaż jedną randkę sam na sam z Rae.
Dorysowywałem
właśnie prześmiewczego wąsika liderowi, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wstałem
energicznie, ołówek odbił się od kartki, a ja otworzyłem drzwi, spodziewając
się zobaczyć Vic’a.
–
Rae. – zapowietrzyłem się.
W
dłoniach trzymała dwa kubki. Uśmiechnąłem się kokieteryjnie.
–
Zrobiłam herbatę. – odparła rzeczowo – Nie ma Robina. – dodała po namyśle,
jakby to wszystko wyjaśniało.
–
Tak, wyszedł jakiś czas temu.
–
No więc? Idziesz ze mną na dach czy nie? – burknęła, wciskając mi kubek z
herbatą z taką siłą, że o mało mnie nie oblała.
Jest
taka słodka.
–
Skoro proponujesz romantyczny wieczór we dwoje przy blasku gwiazd…
–
To nie… – zaczęła, ale uniosłem palec do góry, powstrzymując jej opór.
–
Nie mógłbym ci odmówić, niunia. – puściłem jej oczko, na co przewróciła oczami
z cierpieniem wymalowanym na twarzy.
Nie
przychodziłaby po mnie, gdyby nie czuła tego przyciągania. Może temu zaprzeczać,
ale ja wiem swoje. Wiem, że się jej podobam, niezależnie od tego jak bardzo
będzie się wypierać i ile sprzecznych sygnałów wyśle.
Wjechaliśmy
windą na dach. Rachel ruszyła przed siebie, jakby chciała jak najszybciej
oddalić się ode mnie, jakby nie dawało jej spokoju to napięcie między nami.
Domyślałem się, jak to dziwne musi być dla kogoś takiego jak ona. Żyć tyle lat
w wierze, że będzie narzędziem wyniszczającym ludzkość, pozbawionym emocji, aż
nagle cały scenariusz ulega zmianie i wychodzi z tego cało. A teraz dociera do
niej, że może jednak coś czuje. Coś czego nigdy by się nie spodziewała.
Stanąłem
obok niej i przez chwile spoglądaliśmy przed siebie, na zachodzące słońce
odbijające się od tafli wody. Łapałem ją na tym, że zerka na mnie kątem oka.
Nie mogłem powstrzymać rozkwitającego na mojej twarzy uśmiechu. Upiłem łyk
herbaty i zacząłem odkaszliwać, kiedy gorzki smak rozlał się po moim języku i w
dół gardła.
–
Przydałoby się nieco cukru. – wymamrotałem.
–
Pochłaniasz go wystarczająco dużo podczas waszych wieczorów gier i obżarstwa.
–
Oh, Rachie. – złapałem się za serce – Jak ty mnie dobrze znasz.
Przewróciła
oczami, uśmiechając się kącikiem ust. Odbiłem się od niej biodrem, przez co się
zarumieniła.
–
Umówisz się ze mną na randkę?
Wciągnęła
powietrze przez nos. Wyglądała jakby nagle się rozbudziła. Otworzyła szeroko
oczy w zdziwieniu. Nie spodziewała się tego usłyszeć. Dłoń, którą trzymała
kubek lekko zadrżała.
I
wtedy, nim Rachel zdążyła odpowiedzieć, na moje nieszczęście pojawiła się
Starfire z Jedwabkiem. No super, myślałem, że tylko Vic robi za piąte koło.
–
Przyjaciele, może zechcecie urządzić ze mną wieczór filmowy z kukurydzianymi
przekąskami?
Spojrzałem
na Rachie. Zacisnęła usta w wąską kreskę i wbiła wzrok w zawartość kubka.
–
Jasne.
I
tak wylądowałem na kanapie, głaszcząc Jedwabka. Starfire zarządziła, że skoro
oglądamy film, to koniecznie romantyczny. Stwierdziła też, że nie potrzebuje
naszej pomocy w kuchni i sama zajmie się przekąskami i napojami, a my mamy się
zrelaksować przed telewizorem. Mówiąc to puściła do mnie oczko za plecami Rae.
Rav
rzuciła we mnie kocem, płosząc Jedwabka. Kolejne dwa koce rzuciła po mojej
prawej stronie. Usiadłaby specjalnie tak, żeby to Star była pomiędzy nami,
dlatego chwyciłem jeden z nich i położyłem przy moim lewym boku. Nie
skomentowała tego w żaden sposób. Zaczynałem podejrzewać, że liczyła na to, że
przełożę koc żeby nie wyglądało na to, że to ona inicjuje kontakt.
Starfire
zapełniła stolik przekąskami, spojrzała po nas z uśmiechem, jakby wiedziała
więcej niż nam się wydaje, po czym włączyła film. Rachel usiadła potulnie obok
mnie, podciągając nogi do klatki piersiowej i zawijając się w kocyk.
Przez
cały film Rae siedziała sztywno, spoglądając na mnie ukradkiem przy
chwytających za serce scenach. Starfire zdawała się nie zauważać naszego
skrępowania; piszczała z ekscytacji, zafascynowana podbojami miłosnymi głównych
bohaterów.
Po
kolejnym romansie wybieranym przez Star, Rae podniosła się energicznie, nadal
zaczerwieniona po końcowej scenie, po czym zarządziła, że teraz obejrzymy coś z
grozy. Kori podniosła się z kanapy, jej małe, zapuchnięte oczy zdradzały, że
nadszedł czas na sen. Przyznała, że jest za bardzo zmęczona żeby dalej oglądać,
pożegnała się z nami i wyleciała z salonu. Zostaliśmy sami, zbyt skrępowani
żeby cokolwiek powiedzieć i jednocześnie za bardzo pobudzeni żeby również pójść
spać. Rachel robiła wszystko żeby tylko na mnie nie spojrzeć. Włączyła losowy
film i zapadła się w kanapie.
Wyciągnąłem
w jej stronę dłoń.
–
Chwycisz mnie za rękę? W końcu oglądamy straszny film. – wyjaśniłem.
– Nie boje się.
– Ty może i nie, ale ja tak.
Jej drobna dłoń wylądowała w mojej, po
tym jak upewniła się, że faktycznie jesteśmy sami. Ścisnąłem ją. Po mniej
więcej piętnastu minutach, kiedy zaczęły pojawiać się mocniejsze sceny filmu,
jej głowa wylądowała na mojej piersi. Moje serce zamarło, żeby zaraz potem
eksplodować. Nie było mowy żeby nie słyszała jak mocno i szybko bije, skoro ja
sam słyszałem tylko te rytmiczne uderzenia. Czułem żar w miejscu, w którym
stykały się nasze uda. Jej dłoń na moim brzuchu wypalała ślad. Nie mogłem
skupić się na filmie, bo świadomie czy nie, Rae siedziała przyciśnięta do mnie,
pozbawiając mnie jasności myślenia. Miałem wrażenie, że całe ciało zostało
pozbawione czucia na rzecz tych kilku miejsc, w których nasze ciała się
zetknęły. Tam wrzała mi krew. Myślałem tylko o tych miejscach i o warstwach
materiałów, które nas oddzielają. Rae była spięta, ten film nie był dla niej odpowiedni,
ale nic z tym nie zrobiłem. Siedziałem jak sparaliżowany, nawet jeśli miałem w
głowie, że przecież nie chcemy powtórki z interaktywnym horrorem, którą nam raz
zapewniła. Chciałem ją objąć, przytulić, ale moja ręka była tak ciężka, że nie
mogłem jej unieść z oparcia. Skupiłem się na jej dłoni, miętoszącej moją
koszulkę.
Najgorsze w tej sytuacji było to, że
byłem boleśnie świadomy, że jesteśmy sami, że Rae cały czas mnie dotyka, i że
mam ją tak blisko siebie. I gdyby nie to, że Rachel wzbrania się przed
wszystkim co związane z jakąkolwiek formą uwolnienia emocji, – i może jeszcze
gdyby nie to, że jest pochłonięta filmem, którego nie powinna oglądać – gdzieś
tam pojawiła się myśl, że w innych okolicznościach mogłoby do czegoś dojść.
Chociaż niekoniecznie chciałbym żeby dochodziło do tego w salonie.
Film się w końcu skończył, a punktowe
światła rozświetliły salon. Rachel natychmiast ode mnie odskoczyła, rażona
bliskością, nagle świadoma każdego naszego dotyku. Spojrzała na mnie i
natychmiast odwróciła wzrok. Zaczęła zwijać koce. To był wystarczająco dosadny
znak, że to koniec imprezy.
Wyłączyłem cały sprzęt i ruszyliśmy do wyjścia.
W niezręcznej ciszy przemierzaliśmy
puste korytarze, aż do części sypialnianej. Odprowadziłem Rae do drzwi jej
pokoju. Wtedy dotarło do mnie, że w innym życiu miałbym możliwość odprowadzenia
jej pod drzwi jej domu, po udanej randce.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Wszystko,
co przyszło mi na myśl wydawało się niewłaściwe. Na przemian otwierałem i
zamykałem usta.
– Wiesz, co do naszej wcześniejszej
rozmowy… – podjęła, patrząc na nasze buty – Wydaje mi się, że nie powinnam się
zgadzać, ale jednocześnie nie chcę też mówić nie. – wydusiła z siebie na jednym
wdechu, wędrując oczami w górę, na moje usta. Moje serce zamarło. – To głupie.
– Wcale nie. – zapewniłem pośpiesznie.
Zgodziłaby się na randkę. Umówiłaby się ze mną. – Nie musimy od razu… no wiesz…
chociaż chciałbym.
– Ja też. – przyznała, drżącym głosem. –
I myślałam o tym, co powiedziałeś, że powinnam zaryzykować. I jeśli
kiedykolwiek powiesz, że się do tego przyznałam, wyprę się wszystkiego, ale
masz rację. Boję się, ale chcę zaryzykować.
– Więc jesteśmy umówieni? – cały w
środku drżałem z emocji. Chciałbym krzyknąć z radości, wyrzucając pięść w górę
w geście zwycięstwa, ale powstrzymywałem się przed tym całymi siłami.
– Tylko jeśli obiecasz, że na razie nie
będziemy się tym chwalić reszcie. Jeśli my… no wiesz… wolałabym osobiście
powiedzieć o tym Richardowi.
– Jasne, Rae. Rozumiem.
Stanęła na palcach i pocałowała mnie w
policzek.
– Dobranoc, Gar.
Eksplodowałem w środku. Wrzeszczałem w
myślach. Ogarnęła mnie totalna euforia. Zgodziła się na randkę. Pocałowała
mnie. Użyła zdrobnienia mojego imienia.
Patrzyłem jak zamyka za sobą drzwi.
– Dobranoc, Rae.
~*~*~
No dobrze, umówmy się, że szału nie ma, ale jeśli nie wrzuciłabym tego teraz, nie zrobiłabym tego przez kolejne pół roku.
taaak, babo, finally!!
OdpowiedzUsuńi o boziu, od czego by tu zacząć.
no może od tego "pajaca", Robcio nie jest żadnym pajacem -_- ale chce widziec jego minę, gdy dowie się, że Gar i Vic mają dziewczyny xd
i coś czuję, ze za dobrze sie robi miedzy BB i Rae. teraz powinna wkroczyć Terra i narobić dramy. a, i cos czuję, ze te małe, śpiące oczka zaczerpnęłas od mojej osoby xdddd
a, i kocham pomalowane paznokcie Garfielda plus nie mogłaś sobie odmówić wstawienia piątego koła, co? super wyszło, babo ❤️
Takie dramy to ja lubię, więc można się jej spodziewać. xd
UsuńŚpiące oczka, to faktycznie ty, nie da się ukryć.
Piąte koło najlepsze, a na pomalowane paznokcie wiesz jak reaguję, więc jak mogłoby tego zabraknąć?
Dzięki, moja BFT <3