Rozdział pierwszy
Victor Wyprostowałem obolałe plecy i głośno ziewnąłem. W końcu napięcie minęło i ludzka część ciała poddała się zmęczeniu. Spojrzałem na swoje mechaniczne przedramię. Na zegarku wybiła siódma trzydzieści, mam niecałe sześćdziesiąt procent baterii. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, zamiast tego siedziałem w warsztacie i majsterkowałem pod maską T-car’a. Wytarłem smar z policzka i rzuciłem szmatkę w kąt, tak jakby była nasączona trucizną. Potarłem dłonią czoło starając się uspokoić natrętne myśli. Po wczorajszej rozmowie z Garfieldem nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wykończała mnie myśl, że mógłbym stracić najlepszego kumpla. Podłamany przywlekłem tyłek do garażu i w napadzie szału rozrzuciłem narzędzia, i wyszarpałem wszystkie szuflady z szafek, a kiedy wyładowałem już wszystkie pokłady agresji, bezsilny osunąłem się o drzwi samochodu. Obiecałem sobie, że jeśli jego podejrzenia są trafne, zrobię wszystko żeby go z tego wyciągnąć. Teraz powinienem wziąć się w garść i pomóc mu zmi
Komentarze
Prześlij komentarz